Chyba wszyscy zainteresowani Smoleńskiem znają już hipotezę zaprezentowaną w Brukseli przez australijskiego specjalistę od materiałów wybuchowych. Niektórzy traktują ją nawet jako pewnik, dowód na zamach. Ja zaś mam szereg watpliwości, co do jej jakości. Przedstawię je w formie pytań:
1. W jaki sposób oderwana wybuchem końcówka skrzydła leci w kierunku centrum wybuchu, czyli w stronę samolotu ?
2. W jaki sposób wybuch w skrzydle lub przed nim robi w skrzydle prostoliniową wyrwę o szerokości pnia brzozy smoleńskiej ?
3. Dlaczego eksperci Macierewicza jeszcze niedawno dowodzili,że skrzydło zostało rozerwane od tyłu, o czym miał świadczyć nieuszkodzony slot w lini cięcia ?
4.. Jak to jest możliwe, że po wybuchu oddzielającym wg dr Szuladizńskiego dziób samolotu od reszty, rejestratory samolotu nadal zapisują dane z całego samolotu ?
5. Jak to możliwe, że po hipotetycznym wybuchu w kadubie nadal słychać krzyki ludzi, wybuchów zaś nie słychać ?
6. Jak to możliwe, ze Tupolew zaczął robić beczkę tuż za brzozą, a nie dopiero po urwaniu skrzydła w punkcie zakładanym przez dr Szuladzińskiego ?
7.Jak to możliwe, że wybuch w skrzydle skierowanym w dół, rejestrowany jest w samolocie jako nacisk od góry ?
Myślę, że powyższe absurdy wynikają z faktu, do którego dr Szuladziński sam się przyznał, czyli z nieprzeczytania żadnego z raportów odnoszących się do katastrofy. Wykonując jako firma komercyjna, zlecenie otrzymane od Zespołu Parlamentarnego, zwyczajnie nie odrobił pracy domowej, tworząc hipotezy dotyczące jakiegoś awaryjnego lądowania.
Jako, że to moja pierwsza notka na salonie, witam wszystkich czytelników, szczegółnie tych, którzy powyższe pytania wycinali ze swoich blogów....
